Ciemno, prawie noc (2019) – film Borysa Lankosza jest adaptacją książki Joanny Bator o tym samym tytule. Poniższa recenzja książki zawiera elementy fabuły. #Spoiler Alert
Wałbrzych, opisany przez Joannę Bator w powieści „Ciemno, prawie noc”, jest pełen stereotypowych bohaterów „z żałobą pod paznokciami i żałobą po zaginionych dzieciach”. Nagromadzenie tak wielkiej liczby nagannych zachowań sprawia, że zaczynamy zastanawiać się, dlaczego autorka użyła nazwy Wałbrzych wobec opisu tego fikcyjnego miasta, w którym źli ludzie lęgną się jak robaki? Przecież wystarczyło napisać P*******
Ciemno, prawie noc – stereotypowa baśń o Polakach
Świadczą o tym wszystkie zwroty fabuły, w których dorosła „Alicja pancernik” znajduje się na polanie lub w bibliotece, gdzie kryła się w dzieciństwie wraz z siostrą. To właśnie małe dzieci zapamiętują różowe paznokcie u dorosłych nieodpowiedzialnych kobiet, trwałe ondulacje samotnych matek, fioletowe płukanki gorliwych zwolenniczek proroka Jana Kołka lub Jerzego Łabędzia, agresywnych i ksenofobicznych starszych panów z brzuszkiem i w żonobijkach. Biedne wielodzietne rodziny i samotne kobiety w roli kociar – to elementy rzeczywistości, którą kreuje Bator. Gdyby czytać Ciemno, prawie noc jako opis klas społecznych, jak horror postsmoleński widziany oczami inteligentki i wykrzywiony w uśmieszku politowania, to istotnie można byłobyby poczuć się zawiedzionym i zaniepokojonym, bo rozległa na ponad 500 stron opowieść o dzieciństwie uznanej dziennikarki nie nakreśliłaby żadnej sensownej charakterystyki grup społecznych.
Mamy tu perły, zamki, księżną, koty oraz dla przeciwwagi: gwałty, pedofilię, zoofilię i kazirodztwo. W Ciemno, prawie noc dostajemy historię głównej bohaterki (tej dobrej, wykształconej i ładnej), która ze stolicy na chwilę wraca do swojej rodzimej miejscowości (złej, brudnej, wykrzywionej). Tym, co sprawia, że widzę tu raczej próbę odtworzenia sposobu widzenia rzeczywistości z perspektywy dziecka, niż refleksję o współczesnym społeczeństwie jest to, że prócz bezrefleksyjnych uproszczeń, Bator potrafi w oryginalny – typowy dla dziecięcej wrażliwości – sposób wprowadzić sylwetki bohaterów na pozór dziwnych lub niepozornych i uczynić z nich postaci znaczące. Są nimi: głuchoniemy rybak – Pan Eugeniusz, któremu przypadło w udziale wypowiedzenie jednej z bardziej znaczących kwestii: „szukaj niekochanych”, młodszy „lekko autystyczny” brat zaginionej Andżeliki Mizery, czy „Czesia-najfajniejsza-transa-w-mieście”.
Czarno-biała moralność Ciemno, prawie noc
Dorosłego czytelnika kłuć w oczy może dychotomiczne ujęcie warstwy moralnej tej powieści. Znów jestem w stanie postawić tezę, że jest tak dlatego, że odzwyczailiśmy się od dziecięcych reguł, w myśl których wzorowe postaci robią wzorowe rzeczy i dzięki temu więcej im wybaczamy. Z kolei postaci niegrzeczne są krnąbrne i złe, a więc muszą zostać za to ukarane. Co więcej, jest tu jeszcze jedno ważne motto życiowe wieku dziecięcego – „zło czai się w każdym z nas”. W wersji Bator mamy kotojady, które wyłażą spod ziemi i mogą być podobne do każdego z nas. Wokół tej maksymy zbudowana została cała oś fabularna. Alicja Tabor szuka kotojadów, które winne są niedawnego zniknięcia kilkorga dzieci oraz śmierci jej siostry Ewy, bo „chce się dowiedzieć”, „chce znać prawdę”, a jak wiadomo nam z dzieciństwa (a konkretnie z małych katechizmów) – prawda nas wyzwoli (w domyśle: od zła).
Jako że Ciemno, prawie noc to baśń dla dorosłych, Bator postanowiła na wyakcentowanie treści agresywnych. Epatowanie rozerwanymi dziecięcymi kroczami, pornografią, dzieciobójczyniami, niezrównoważonymi psychicznie rodzicami, to zabieg, który pojawia się niezwykle często. Ale – co ciekawe – choć język Bator jest dosadny, techniczny, czasem bliski naturalistycznemu, to trudno tu o emocje obrzydzenia. Mam wrażenie, że Bator nie ma zamiaru niczego zohydzić. Nie chce zohydzać ani biednej matki Andżeliki Mizery, ani zaburzonej emocjonalnie matki Alicji Tabor, która krzywdzi własne dzieci. Bator, tak jak mała bystra dziewczynka, opowiada ze szczegółami to, co widzi. Małe dziewczynki widzą brudne garnki i tłuste włosy swoich mam, albo sąsiadek. Ale widzą też, że te mamy lub sąsiadki potrafią być piękne, gdy zamyślą się gasząc papierosa w popielniczce. Perspektywa dziecka – bystrego obserwatora, które ma dostęp do świata dorosłych i dorosłego, który rozwiązuje zagadkę kryminalną mieszają się tu nieustannie.
Ciemno, prawie noc a fiksacja na fazie analnej
Wśród recenzji tej książki napotkałam na opinie, według których Bator posunęła się o jedno rozerwane krocze za daleko, że ilość krwi i epatujący brzydotą język jest nieudaną próbą naśladowania Masłowskiej. Trudno mi bronić Bator, mając w pamięci wywiad, którego udzieliła na rzecz Wysokich Obcasów i niefortunną reklamę Empiku, w której do czytania książek zachęca jedynie panów – „Polaków”, Polek już nie. W wywiadzie autoprezentuje się jako osoba przywiązująca uwagę do wyglądu, a przez dobry wygląd rozumie atletyczną budowę ciała i „twardy wysportowany brzuch, bez znaczenia której płci”. Choć tak silny związek tych kryteriów z estetyką nie zjednuje sobie mojej przychylności, to przyznać trzeba, że osobista słabość Bator jest również słabością jej bohaterki, Alicji.
Koncentracja na gwałtach, morderstwach i porwaniach motywowanych popędem seksualnym jest jednym z najsilniejszych, ale też najbardziej patologicznym przejawem fiksacji analnej, jakiej można upatrywać się w fikcji literackiej. Warto jednak odnotować, że nie jest to jedyny przejaw psychoanalitycznego ujęcia fantazji, które są treścią tej książki. Faza analna stanowi naturalny i pożądany etap na drodze rozwoju dziecka. Następuje, gdy dziecko zaczyna komunikować swoje potrzeby (zwłaszcza fizjologiczne) i uczy się samodzielnie zaspokajać je. Jeśli na tym etapie dochodzi do zaniedbań spowodowanych brakiem lub niedostateczną opieką ze strony rodziców, to w dorosłym życiu może skutkować to fiksacją na fazie analnej.
Alicja Tabor jest bohaterką, której zaburzona psychicznie matka zagrażała bezpieczeństwu rodziny. Ojciec jest postacią oderwaną od rzeczywistości. Opisy, w których dorosła Alicja nie jest w stanie pozbyć się starego misia z NRD, jej silne przeżycia związane z obecnością w domu rodzinnym, intensywność wspomnień i nieodparta chęć poznawania przeszłości stanowią charakterystykę bohaterki, której osobowość na najniższym, najbardziej podstawowym poziomie, realizuje się poprzez zaspokajanie potrzeb analnych. A we freudowskim ujęciu fiksacja analna stanowi właśnie silną koncentrację na przeżywaniu emocji już raz przeżytych, na gromadzeniu dóbr materialnych, pamiątek i na niechęci do rozstawania się z nimi.
Może jednak nie jest to powieść o Polsce. Mam wrażenie, że chcąc widzieć ją jako pełną stereotypów historię miasta złych, bo biednych ludzi – zamykamy oczy na te fragmenty, które odkłamują te mity. Wówczas to my reagujemy jak dzieci, które po przeczytaniu bajki pełnej złych smoków rzucają książeczką, by potem słuchać zapewnień rodziców, którzy mówią: „spokojnie, złe smoki nie istnieją”, a wychodząc zostawiają zapalone światło. Tymczasem „Ciemno, prawie noc” może być również powieścią o tym jak silnie środowisko determinuje nasze wybory, wartości, potrzeby, pragnienia. I w tym świetle konwencja baśni dla dorosłych powinna zyskać na wartości.
Ciemno, prawie noc
Joanna Bator
Wydawnictwo W.A.B
wydanie I – 2012
625 stron